poniedziałek, 12 października 2015

Siła Guszpitów

Blisko 150 członków rodziny Guszpitów spotkało się 10 października na zjeździe rodzinnym w Lipkach.


- A to i tak tylko niewielka część naszego wielkiego klanu – śmieje się Stefan Guszpit z Lipek, rocznik 1951, jeden z organizatorów imprezy – Dziadek Piotr i babcia Marta mieli bowiem aż 9 dzieci. Te dzieci, czyli mój ojciec i jego rodzeństwo, też mieli po 4-7 pociech, a dziś na świecie są już prapraprawnukowie. Najmłodszy uczestnik zjazdu ma zaledwie miesiąc.



Potomkowie Wawrzyńca z Lipek
Guszpitowie pochodzą z Delawy w województwie lwowskim (dzisiejsza Ukraina). Na ziemie zachodnie przybyli po II wojnie światowej. – Pięciu synów dziadka Piotra emigrowało do Polski, cztery córki natomiast zostały na Ukrainie, tam powychodziły za mąż i ułożyły sobie życie – wyjaśnia pan Stefan.

Do Lipek jako pierwszy przybył najstarszy brat Wawrzyniec i tu stworzył bazę dla kolejnych dwóch braci: Michała i Józefa. Ci w Lipkach osiedlili się dopiero w latach 50-tych. Pozostali dwaj bracia znaleźli swoje miejsce na ziemi w Gdyni (Stefan) i Grabiszycach koło Lubania (Stanisław).

Potomkowie Michała z Lipek
 - Stryj Stefan w Gdyni kontynuował rodzinną tradycję jako zawodowy rybak. - opowiada nasz rozmówca. -  A tradycja ta zrodziła się z tego, że my, Guszpitowie, mieszkaliśmy blisko rzeki Dniestr i korzystaliśmy z jej dobrodziejstw. Pamiętam doskonale jej piękno i dzikość, bo urodziłem się jeszcze na Ukrainie, a wyjechałem jak miałem 6 lat - kontynuuje.

W Gdyni stryjek Stefan wraz z małżonką wychowali czwórkę dzieci. Pozostali bracia podjęli się zawodowo trudów rolnictwa i też doczekali się znacznej ilości potomstwa – Wawrzyniec miał ich siedmioro, Michał i Stanisław po sześcioro a Józef pięcioro.

Potomkowie Stanisława z Grabiszyc koło Lubania
- Czasami śmiejemy się, że pięciu braci stworzyło pięć silnych klanów – uśmiecha się pan Stefan. – Jako rodzina zawsze jesteśmy gotowi się wspierać i sobie pomagać. Chętnie też się spotykamy.

Rodzina ze strony wujka Stefana z rozrzewnieniem wspomina coroczne wakacje w Lipkach.  – Jeździliśmy latem z wielką ochotą do stryja Józefa – opowiadają gdynianie. – Stryj miał krowy i zawsze gdy je wydoił ustawialiśmy się ze szklankami w kolejce po ciepłe mleko z pianką – rozmarzają się i dodają, że to ich najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa.

Potomkowie Stefana z Gdyni
O ile kontakt między potomkami braci w obrębie Polski jest wciąż żywy, to kontakt z rodziną po stronie ukraińskiej pozostał jedynie telefoniczny lub internetowy. - Jak ciotki żyły, to do nas przyjeżdżały, a te młodsze pokolenia po drugiej stronie granicy mają swoje problemy i już tak nie pielęgnują tego kontaktu – przedstawia sytuację pan Stefan. – Część rodziny żyje w dodatku na Krymie [dwie córki Piotra i Marty pojechały tam za chlebem i założyły rodziny – przyp. aut.], a wiadomo jak ciężko teraz tam jest.

Jak się żyje Guszpitom w Lipkach?  - Jest nam tu bardzo dobrze – stwierdza bez wahania Stefan Guszpit. – Nasza wieś bardzo się rozwija, panuje tu świetny klimat, z każdym rokiem widać postęp. Podam przykład: 10 lat temu byłem w Niemczech i widziałem w malutkiej wioseczce, że do każdego zakątka prowadzi asfaltowa dróżka. Zacząłem się zastanawiać, kiedy i u nas tak będzie? Pewnie nieprędko. Ale jak rok temu zobaczyłem w Lipkach, że asfaltują polne dróżki, to byłem pod wielkim wrażeniem. Cieszę się, że tu mieszkamy i że mamy takich dobrych gospodarzy. To fajne miejsce do życia.

Potomkowie Józefa z Lipek (w tym nasz rozmówca Stefan, stoi w 3 rzędzie, 3 od lewej)
Tekst i fot. Paweł Pawlita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz